Powiat Włoszczowski na początku XX wieku
Powiat włoszczowski na początku XX wieku, a zwłaszcza jego północna część, przecięta dopiero w 1911 roku linią kolejową Kielce-Herby, zatopiona w lasach i słabiej zaludniona od części południowej, była najbardziej odizolowanym zakątkiem ówczesnej Kielecczyzny.
To właśnie w tych stronach wielkim kluczem ziemskim, obejmującym Podzamcze włoszczowskie, Oleszno, Belinę, Sułków, Wolę Świdzińską i Lasocin, gospodarował Sergiusz Niemojewski – polski ziemianin, syn Stanisława Niemojewskiego i Katarzyny z książąt Golicynów. Swoją indywidualnością i bujnym temperamentem zdecydowanie wyróżniał się na tle innych współczesnych sobie ziemian.
Organizacja polowań
W swych rozległych dobrach organizował wspaniałe łowy obejmujące całe bogactwo obyczaju i myśliwskiego rzemiosła osadzonego tak w tradycji polskiej, jak i w europejskiej. W historii polowań u Sergiusza Niemojewskiego na Podzamczu i w Olesznie mamy do czynienia z tak różnorodnym myślistwem, jak staropolskie polowania konne z chartami, polowania konne par force z psami gończymi, z naganką, z podjazdu, polowania na ptactwo, w tym także na pochodzące z zamkniętej hodowli bażanty.
Polowania konne z chartami
Polowania konne z chartami to dawna, staropolska tradycja. W tego rodzaju łowach koń służył wyłącznie jako środek lokomocji. Dzięki niemu można było szybko dojechać do miejsca, w którym chart pochwycił zwierzynę. Ewentualnie odpędzano dzięki nim zające od lasu, w którym psy niechybnie je gubiły. Z końskiego grzbietu obserwowano także gon chartów.
U Sergiusza Niemojewskiego polowano z chartami na zające, lisy i sarny. W polowaniach brali udział jeźdźcy na koniach oraz dojeżdżacze, którzy prowadzili na smyczy psy. Każdy z dojeżdżaczy wyposażony był w harap oraz kordelas. Na dany znak puszczano charty. Dojeżdżacze podążali za goniącymi psami dopingując je okrzykami. Gdy charty pochwyciły zająca lub sarnę, dojeżdżacze musieli szybko zeskoczyć z koni, aby odpędzić psy i po dobiciu kordelasem zwierzyny, zaraz złapać je na smycze.
Na polowania z chartami zawsze wybierano bezpieczny teren, oddalony od lasu i zagajników, aby rozpędzone psy nie kaleczyły się o gałęzie lub wystające korzenie, a także nie poniosły śmierci rozbijając się o drzewa. W czasie polowania przestrzegano zasady, aby jeden chart nie był szczuty więcej niż 2-3 razy w ciągu dnia. Po powrocie z polowania badano dokładnie łapy psów i w razie potrzeby opatrywano nawet najmniejsze skaleczenia. Następnie nacierano charty wodą ze spirytusem, aby przyspieszyć regenerację mięśni. Po męczącym dniu psy miały 24 godziny odpoczynku.
Szkolenie psów
Swoje psy, podobnie jak i konie, Sergiusz Niemojewski układał osobiście. Młode charty uczyło się gonić za dzikimi królikami. Złapane króliki wypuszczało się pojedynczo na wolnej przestrzeni z dala od lasu i zagajników. Charty puszczało się w odległości ok. 10-15 metrów za uciekającym zwierzęciem. W celach treningowych hodowano także lisy. Szczucie hodowanego lisa odbywało się na terenie czworoboku o długości 500 metrów otoczonego z trzech stron budynkami. Czwartą stroną był płot, a za nim łan zboża. Lisa wypuszczano z klatki i szczuto gończymi. Tymczasem dwa charty stały w gotowości, wpatrzone w umykającego lisa. Dopiero gdy lisa dzieliło od łanu zboża zaledwie 100 metrów, wtedy zwalniano ze smyczy charty, które przeskakując przez głowy gończych, dopadały lisa.
W psiarniach na włoszczowskim Podzamczu i w Olesznie każda para lub trójka chartów, czyli smycz, miała swój oddzielny kojec, w którym na wysokości ok. 50 cm nad ziemią były legowiska do spania. Całość obita była szczelnie deskami, aby psy nie widziały zwierząt gospodarskich. Psy otrzymywały pokarm raz dziennie w południe. Zwykle była to konina z kaszą. Istniała zasada, że psy nigdy nie dostawały karmy przed, a zawsze po polowaniu.
Polowania par force z psami gończymi
Polowania par force z psami gończymi to rodzaj polowań polegających na gonieniu zwierzyny do momentu aż ta wycieńczona, zostaje osaczona przez sforę psów. U Sergiusza Niemojewskiego parforsy odbywały się według wzorców francuskich. Niemojewski zapoznał się z nimi podczas pobytu w Paryżu. W ten sposób polowano przede wszystkim na dziki.
Pierwszym etapem było wytropienie zwierzyny. Wczesnym rankiem, w dniu polowania, pierwszy dojeżdżacz udawał się do lasu ze swoimi ogarami i trzymając je na smyczy przeszukiwał okolicę poszukując świeżych śladów z ostatniej nocy. Upatrzone ślady oznaczał tzw. „złomem”, czyli ułamaną świerkową gałęzią. Następnie składał raport kierownikowi polowania, który decydował, w jakim kierunku pójdzie polowanie i wydawał rozkazy. Polowanie rozpoczynano po podprowadzeniu sfory psów do miejsca oznaczonego „złomem” i odegraniu przez dojeżdżaczy fanfary „początek polowania”.
Zadaniem dojeżdżaczy w czasie polowania było pilnowanie sfory, aby się nie rozeszła i żeby psy zachowały właściwy kierunek. Polowanie kończyło się w momencie, gdy zwierzyna nie miała już siły uciekać i sfora psów ją otaczała. Jeździec, który jako pierwszy do niej dojechał, dobijał ją kordelasem. W tym momencie dojeżdżacze odgrywali fanfarę „Halali”.
Tresura dzikarzy
Ponieważ zasada polowania „par force” polegała na forsowaniu od początku do końca tej samej zwierzyny, psy tresowano tak, by na przykład pies tresowany na dzika nie poszedł za tropem jelenia, lub za wiatrem lisa. Tresurę dzikarzy w wykonaniu Sergiusza Niemojewskiego tak opisuje Jerzy Jerzmanowski w książce pt. „Wśród myśliwych przed pół wiekiem”:
„Do potężnie opalisadowanego okólnika wkraczał Niemojewski z naganem w jednej i kordelasem w drugiej ręce. Na ogrodzeniu czuwał z gwintowaną długa bronią Czerkies o wypróbowanym oku i ręce, upoważniony do interwencyjnego strzału dopiero w ostateczności. Taka metoda tresury psów, nierzadko kaleczonych lub zabijanych przez dzika, połączona była z wielkim ryzykiem mimo ubezpieczenia na ogrodzeniu.”
Tradycje i etykieta polowań
Polowania organizowano przede wszystkim dla towarzystwa. Łowy były pretekstem do spotkań w gronie przyjaciół i należało je odpowiednio celebrować. Przykładano ogromną wagę dla dawnych tradycji. Obyczaj nakazywał, by na czarnego zwierza polować tylko za dnia. Nocne polowania uważano za rzecz niegodną dżentelmena, lecz kłusownika. Polowano pędzeniami z liczną naganką lub z podjazdu. Ten drugi sposób, to jeden z bardziej interesujących i efektywnych rodzajów polowania. Dawał możliwość bardzo rozległego eksplorowania łowiska bez niepotrzebnego niepokojenia zwierzyny, która przejawiała słabszą reakcję na widok jadącego pojazdu konnego, niż na widok poruszającego się człowieka.
Polowania z podjazdu
Pojazdami wykorzystywanymi w tego typu polowaniach były tzw. linijki, czyli lekkie czterokołowe pojazdy konne bez bocznych desek, na których siedziało się okrakiem lub bokiem, co umożliwiało szybkie opuszczenie pojazdu w czasie jego poruszania się. Używano także jagdwagena, zwanego inaczej polowcem, czyli czterokołowego, wieloosobowego, otwartego pojazdu o kanciastej skrzyni z drabinką z tyłu na upolowaną zwierzynę. Natomiast zimą wykorzystywano lekkie sanie.
Polowanie z podjazdu odbywało się w ten sposób, że myśliwy wraz z powożącym objeżdżali zaprzęgiem łowisko. Po zauważeniu zwierzyny stangret starał się podjechać do niej na odległość strzału, po czym myśliwy, w czasie jazdy zeskakiwał z pojazdu i zajmował odpowiednie miejsce do oddania strzału.
Polowania na ptactwo
Na kaczki polowano przeważnie na podryw z łódki, na rozlewiskach porośniętych trzciną. Myśliwy siedzący na dziobie wąskiej, płaskodennej łódki kierowanej przez wioślarza siedzącego z tyłu, strzelał do podrywających się kaczek. W tego rodzaju polowaniach na kaczki niezbędny był pies myśliwski, który odszukiwał i aportował postrzałki.
Polowania na zające
Na zające nigdy nie polowano w kotły, lecz streifą, czyli ławą czeską. W tego rodzaju polowaniach myśliwi szli zwartym szeregiem, wyprzedzanym po bokach przez naganiaczy ciągnących siatki, uniemożliwiające zwierzynie wydostanie się z obławy. Na dużych polowaniach myśliwi strzelali zawsze z dwóch strzelb, przywożąc ze sobą strzelców do nabijania i podawania broni.
Znani uczestnicy polowań
Na organizowane przez Sergiusza Niemojewskiego łowy, na włoszczowskie Podzamcze i do Oleszna, przyjeżdżali ziemianie z całego Królestwa Polskiego, urzędnicy i oficerowie carscy, a później austriaccy, a także goście z zagranicy. Najsławniejszymi uczestnikami tychże polowań byli światowej sławy śpiewacy operowi – bracia Jan i Edward Reszke. O renomie włoszczowskich polowań świadczą liczne fotorelacje w poczytnych wówczas czasopismach, takich jak: Ilustrowany Magazyn tygodniowy „Świat”, „Wieś Ilustrowana” oraz „Wieś i Dwór”.